3 października czyli dzień, w którym pierwszy raz wzięłyśmy udział
w zawodach dogtrekkingowych.
Rano pobudka, sprawdzenie po raz kolejny czy na pewno
wszystko zostało spakowane i już o 6.30 siedzimy w samochodzie. Podróż na
miejsce minęła całkiem przyjemnie, gdyby nie fakt, że cały czas bałam się, że
się spóźnimy, wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego w jak dużym
błędzie jestem. Po przyjeździe na miejsce okazało się, bowiem że jesteśmy
jednymi z pierwszych uczestników na stracie, ponieważ przyjechałyśmy 2h przed
rozpoczęciem zawodów. Po zarejestrowaniu się i otrzymaniu odebraniu pakietu
startowego, wybrałyśmy się na spacer po okolicy, by Spaniel trochę się
rozluźnił.
Zdecydowałyśmy się na trasę 16 kilometrową, czyli tą
krótszą. Teraz wiem, że był to bardzo dobry wybór, bo dłuższa jak na pierwszy
raz byłaby zbyt męcząca dla nas i Fiony. Nasz plan nie był zbytnio ambitny. Postanowiłyśmy
się nie zgubić, bo na podium nie miałyśmy szans. Przyznam, jednak że gdy już
wszyscy wystartowali to pojawiła się we mnie żyłka rywalizacji.
Z początku wszystko szło dobrze, szłyśmy sobie spokojnie na końcu
grupy i analizowałyśmy kolejne punkty z mapy. W pewnym momencie pojawiło się
swego rodzaju skrzyżowanie. Osoby przed nami poszły prosto, a mi przez głowę
przeszła myśl czy nie trzeba przypadkiem skręcić, bo tak prowadził szlak,
którym się kierowałyśmy. Zdecydowałam jednak, że skoro tyle osób poszło prosto
to musieli iść dobrze. To był mój błąd. Po około 100 metrach osoby za nami zaczęły
krzyczeć, że powinniśmy skręcić, a nie iść prosto i w tym momencie z osób na końcu
stałyśmy się osobami, które prowadziły. Zbyt długo to, jednak nie potrwało, bo
ludzie zaczęli biec z końca by tylko być z przodu grupy i takim sposobem wylądowałyśmy w
środku.
Szłyśmy tak pomiędzy dwoma grupami ludzi do mniej więcej 4
punktu, potem osoby przed nami jak i za nami oddaliły się od nas. Dojście do
ostatniego punktu było bardzo proste, dopiero po nim zaczęły się schody.
Byłyśmy same, szłyśmy przez las, a dookoła nie było żywego ducha. Patrzyłyśmy się tylko
na drogę, by mieć pewność, że szły tędy jakieś psy. Wtedy mapę przed oczami
miałam cały czas, to był moment, w którym bałam się, że się zgubiłyśmy i na
pewno dojdziemy jako ostatnie.
Jaka była moja ulga, gdy z powrotem weszłyśmy na czerwony
szlak i rozpoznałyśmy drogę, którą szłyśmy na początku zawodów. Wtedy
odzyskałam wiarę i znacznie przyspieszyłam, wiedziałam bowiem, że nie ma już
możliwości by się zgubić.
Największe zdziwienie, dopadło mnie jednak już na macie.
Okazało się, bowiem że z naszej kategorii doszłyśmy jako 9 (moja mama była 10),
a na polanie było ledwie kilkunastu zawodników. Potem pozostało jedynie czekać.
Jak się okazało osoby, które szły przed nami zgubiły się na ostatnim odcinku i
przyszły z całkowicie innej strony, jakieś dwadzieścia minut później. Za to
osoby, które były za nami przyszły jakieś 1,5h po nas również z innej strony. Ludzie byli przywożeni przez leśników z środku
lasu, ponieważ nie wiedzieli jak wrócić na metę. Dojście wszystkich uczestników
zajęło jeszcze jakieś 2h. W tym momencie byłam z nas dumna, że dałyśmy radę i nie zgubiłyśmy się po drodze.
Jak można było przewidzieć miejsca na podium nie zajęłyśmy.
Mogę jedynie napomnieć, że panowie, którzy przyszli tuż po nas mieli miejsce na
podium, ponieważ trasy były dodatkowo podzielone na kobiety i mężczyzn, a jak
to zazwyczaj bywa, facetów było mniej niż kobiet =D. Więc w jakimś sensie można
powiedzieć, że do podium brakowało nam bardzo malutko, a wręcz na nim byłyśmy
=). Mimo wszystko bardzo się cieszę, że wylądowałyśmy aż w pierwszej dziesiątce
mimo tylu uczestników. Za rok mamy chrapkę na podium i będziemy się starały je
zdobyć!
Do domu wróciłyśmy z dyplomem oraz wspaniałymi
wspomnieniami. Dogtrekking jest wspaniałym sportem. Wcześniej nie dostrzegałam
jego uroku, ale teraz wiem że jest to świetna zabawa i dla psa i dla
właściciela =).
H&F
O ja, super! Z tego co wiem, niedaleko mnie też odbywają się podobne zawody, ale nie idę, bo jednak się boję. Mimo to w głębi bardzo bym chciała i Wam gratuluję :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy E&D
Świetne zawody, i oczywiście gratulacje! Z tego co wiem u mnie w okolicy tez czasami odbywają sie takie zawody, ale nigdy nie mam odwagi spróbować.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!!!!!!!
:*
Widać ze się świetnie bawiliście, my mamy wszędzie kawal drogi, dosłownie. Uwielbiam ten psi uśmiech i zaangażowanie podczas pracy, brawo!
OdpowiedzUsuńByła zapewne świetna zabawa. Gdyby w okolicy też odbyly się zawody wzielibysmy udział.
OdpowiedzUsuń16 km to jednak jak na pierwszy Dogtrekking sporo, nawet bardzo, z tego powodu serdecznie Wam gratuluję i życzę jak najwięcej udziałów w tego typu imprezach! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Gosia
Ale super :). Następnym razem kieruj się sobą, a nie innymi :P
OdpowiedzUsuńpsi-zawrot-glowy.blogspot.com
Gratulacje! My mamy niestety do najbliższych dogtrekkingowych zawodów 200km także....
OdpowiedzUsuńŚwietnie. Kto wie może jak byście w porę skręciło to może i by podium było :) 16 km i pierwsza dziesiątka, Gratulacje. Pozdrawiamy pusia-i-ja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFajnie, że byłyście na zawodach. W naszej okolicy niestety nie ma organizowanych zawodów.
OdpowiedzUsuńGratuluję :)
Gratuluję i zazdroszczę :D Też bym chciała wziąć udział w czymś takim :)
OdpowiedzUsuńGratulacje, musiało być świetnie! :)
OdpowiedzUsuńNa pewno to super doświadczenie ;D Fajnie spędzony czas z psem.
OdpowiedzUsuńGratuluję i życzę powodzenia w następnej edycji, żebyście zdobyły podium! :D
Pozdrawiam
with-astra.blogspot.com
Gratulacje! Ja pewnie bym się zgubiła. Naprawdę mieliście dobry wynik jak na pierwszy raz :) Następnym razem życzę wam, żebyście zdobyły podium :D
OdpowiedzUsuńOd roku czasu zastanawiam się na te zawody ale trochę obawiam, byłam pewna że już na pewno ale jednak zrezygnowałam. Może w tym roku wezmę się w garść i wystartuje z Szasta :D Ale to plan na przyszły rok już :)
OdpowiedzUsuńWow, bardzo dużo przeszłyście, szczególnie jak na pierwszy raz! :) Bardzo bym się chciała wybrać na dogtrekking, choć pewnie stresowałabym się mega :D
OdpowiedzUsuńSuper, jak na pierwszy raz to świetny wynik! Muszę też kiedyś wybrać się na dogtrekking, coraz bardziej się do niego przekonuję.
OdpowiedzUsuńOgromne gratulacje! :) Ja właśnie pod czas takich zawodów najbardziej bym się bała, że się zgubię :P Jeszcze nie startowaliśmy w takich zawodach, może za rok się uda choć sama nie jestem przekonana.
OdpowiedzUsuńGratulacje! Szczerze to sama chciałabym wziąć w tym udzial :)
OdpowiedzUsuńGratulacje, naprawdę zazdroszczę :) Chociaż ja bym się na 100% zgubiła.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam W&R
roxi-dog-blog.blogspot.com
Super takie zawody, gratuluję. :) Może i my kiedyś weźmiemy udział, ale najpierw muszę się zorientować czy gdzieś w naszej okolicy też się odbywają. :)
OdpowiedzUsuńJej gratuluję :) Śliczne zdjęcia. I życzę powodzenia w przyszłym roku.
OdpowiedzUsuńGratulacje, dobrze Wam poszło! :D Na pewno świetnie się bawiłyście.
OdpowiedzUsuń| http://mundkowaferajna.blogspot.com |
Gratulacje! Ja od jakiegoś czasu planuje taki start, ale jakoś brak mi odwagi i mobilizacji :-(
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
Gratulujemy! Jak na pierwszy raz to poszło Wam świetnie :) Założę się, że jak poszłybyśmy z Lu na coś takiego to pewnie zgubiłybyśmy się od razu, bo nie mam wcale orientacji w terenie. Jak będą gdzieś blisko takie zawody to może weźmiemy udział ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy
Ala i Luna
Pewnie,że świetny sport. Mi też się bardzo marzy udział w dogtrekingu. Jednak chciałabym wystartować w możliwie jak najkrótszej trasie, ze względu na uszkodzone więzadło krzyżowe w kolanie psa. Po bardzo długiej trasie Shusha zaczyna kuleć.. Niestety, jednak jestem dobrej myśli, że kiedyś nam coś przypasuje! Pozdrawiamy Was! ;)
OdpowiedzUsuń