niedziela, 12 czerwca 2016

Trening agility #4

Pod koniec maja byłyśmy na kolejnym treningu agility u Ewy.

Fot. Ola Partyka

Tym razem dojazd na trening był uciążliwy bardziej niż zwykle, jeden z autobusów nie przyjechał i trzeba było czekać 15minut na drugi, co zaburzyło mi mój cały plan przejazdowy i przez co spóźniłyśmy się ponad pół godziny.
Wszyscy Ci, którzy piszą, że nie mogą trenować, bo mają za daleko, niech wiedzą, że dojazd na trening zajmuje mi 2h do domu tak samo, czyli 4h jazdy (czasami dłużej) na 1h treningu. Da się? Da! Na początku dojeżdżam 5km samochodem na najbliższy przystanek autobusowy, stamtąd jadę jednym autobusem do miasta, potem kolejnym 4 przystanki, a następnie kolejnym już (prawie) na sam trening, ponieważ z ostatniego przystanku mam jeszcze kilometrowy ”spacerek” (zazwyczaj wtedy biegniemy, bo jesteśmy już spóźnione) do miejsca docelowego.

Fot. Ola Partyka

Tym razem na treningu towarzyszyły nam dwa ozziki, Ray i Emi, którzy byli przed nami, dzięki czemu moje spóźnienie nie było tak bardzo odczuwalne.
Nasze pierwsze wejście było lekko mówiąc, masakryczne (nie polecam biegnięcia z psem i wielkim plecakiem z przystanku w 27*), ani ja ani Fiona nie za bardzo wiedziałyśmy gdzie my w ogóle jesteśmy. Nie przemyślałam niczego, co miałam zrobić, więc wystartowałam z psem, gubiąc się już po drugiej przeszkodzie. No cóż haha, musiałam wyglądać zabawnie.

Fot. Ola Partyka

Kolejne wejście było już dużo bardziej przemyślane. Razem ze spanielem starałyśmy się dać z siebie wszystko, no może spaniel trochę bardziej, bowiem każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z agilitkami wie doskonale jak to jest, kiedy pies biegnie źle tylko i wyłącznie z winy właściciela.
Nie wiem jak dla innych, ale dla mnie jest to bardzo frustrujące, widząc jak pies się stara, a ty wpadasz na jedną z przeszkód, czy zasłaniasz psu pole widoczności. A tak narzekając na moją niezdarność, muszę się oduczyć biegania z dwoma rękami po bokach, nie wiem czy moje podświadome ja lubi samoloty czy jak, ale trzeba to zlikwidować gdyż pies mi ucieka do drugiej ręki i zamiast skoczyć przez przeszkodę, przebiega obok mnie.

Fot. Ola Partyka

Ostatnie wejście było tym najlepszym udało mi się, bowiem zademonstrować nasz slalom, który wyszedł wyśmienicie! W taki oto sposób w 10 min z 6 słupków znalazłyśmy się na 12. Jestem bardzo dumna z tego, że udało nam się opanować tą przeszkodę (jeszcze nie do końca, ale ci), bo zawsze było ona dla mnie najtrudniejszym elementem toru w agility.
Po 2 tygodniach dalszych samodzielnych ćwiczeń, jesteśmy na etapie wbiegania w slalom po przeszkodzie, a także po slalomie wbiegnięcia w kolejną. Nie mogę tutaj nie ponarzekać na samą siebie, ponieważ w tej przeszkodzie nie potrafię dostosować swojej prędkości do psa. Raz biegnę za szybko i Fiona omija jakiś słupek, a raz za wolno i spanielka zamiast biec prosto zbiega do mnie. Ale wszystko jest do wypracowania! :)

Fot. Ola Partyka

A już za 36 dni obóz! Nie mogę się doczekać!


Pozdrawiamy

H&F

18 komentarzy:

  1. A ten twój pies to ma jakieś wady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma i to nie jedną, wystarczy zajrzeć do jednego z majowych postów ;)

      Usuń
    2. I ta sarkastyczna minka hahahahaaa

      Usuń
  2. Na jaki obóz jedziecie? :) Gratulacje! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak się chce to wszystko się da :) gratulacje postępów!

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulujemy! <3
    I dołączam się do pytania - na jaki obóz jedziecie? :D

    OdpowiedzUsuń
  5. AAAAAA :D jeszcze chwila i się widzimy:D gratulacje zdolne bestie, pssst my dalej nie zabrałyśmy się za slalom ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety są psy które nie przepadają za dłuższymi podróżami komunikacją miejską :/ A zresztą ja i tak nie trenuje agillity więc nie mam co narzekać. Ludzie często Cię pytają jakiej rasy jest Fiona ?

    Pozdrawiamy
    Biały Krukk

    OdpowiedzUsuń
  7. Podziwiam Cię, bo ostatnio okazało się, że mnie przerasta nawet dojechanie dwoma autobusami na grupowy spacer. Ostatecznie dojechałam, ale spóźniłam się z 40 minut.
    Super, że tak dobrze Wam poszło, a tak jak napisałaś, resztę na pewno wypracujecie :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczne zdjęcia :) My na trening agi musielibyśmy jechać 3,5 h w jedną stronę xD Zalety mieszkania w górach XD
    Cieszę się, że trening się udał :)
    Na jaki obóz się wybieracie?
    Pozdrawiam!
    nandoon.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale się wkręciłyście! :D gratuluję slalomu, widzę że niedługo ładnie będziecie wymiatać:). Świetne zdjęcia, aż chciałoby się więcej obejrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  10. My byłyśmy dopiero na jednym treningu agi w klubie, a obecnie zabrałyśmy się za treningi rally-o i wystawiania, bo za kilka miesiecy debiutujemy na zawodach i wystawie. W sumie, to nie wiem co mnie tknęło i ,,odciągnęło'' od agility. Na chwilę obecną trenujemy jedynie rekreacyjnie, na podwórku, a jesteśmy na etapie... tuneli i powiedzmy, że ciasnych skrętów, dlatego gratuluję Wam takiego zapału, a przy okazji dzięki za kopa motywacyjnego!

    Ja również dołączę się do pytania - Jaki obóz masz na myśli? Agilitowy?
    + gdzie trenujecie? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. podziwiam determinację, że dojeżdżasz na treningi tyle czasu.

    OdpowiedzUsuń
  12. No i super :D na jaki obóz jedziecie?

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak ona lata! :D emejzing ;p

    OdpowiedzUsuń
  14. Kurcze, zazdroszczę osobom mieszającym w większych miejscowościach! :(
    Wszędzie mają bezpośrednio dostęp, czasami czuje się, jakbym mieszkała na bezludnej wyspie.:P Wszędzie mam kawał drogi a u nas psiarzy brak. Gratulacje postępów! Gdzie chodzicie na treningi?

    OdpowiedzUsuń
  15. Cieszę się, że macie sposób na dojazdy! Też zastanawiałam się nad zapisaniem psa na agility 2 godziny drogi od domu, ale muszę posprawdzać dojazd i tak dalej, bo ostatnio wycofywali u nas dużo połączeń i kto wie jak to jest teraz. Gratulujemy postępów! A gdzie jeździcie na treningi, jeżeli można zapytać? :)

    OdpowiedzUsuń