czwartek, 28 lipca 2016

Obóz Agility Lifestyle z Beatą Luchowską i Michałem Pieniakiem - relacja

Od kiedy zaczęłam wkraczać w psi świat wymarzyłam sobie, że kiedyś tak jak inni uda mi się pojechać na jeden z tych psich obozów. Musiało minąć parę lat zanim byłam gotowa żeby podjąć decyzję o zgłoszeniu się na takie wydarzenie.

fot. Alicja Ch.

Wraz z końcem roku 2015 rozpoczęły się zapisy na wszelkiego rodzaju obozy. Wybrałam swojego faworyta i wypatrywałam daty, kiedy to miały ruszyć zapisy. Aż nastał ten długo wyczekiwany przeze mnie październikowy wieczór, w trakcie, którego miały się toczyć losy spędzania przyszłych wakacji. Niestety miejsca do mojej wymarzonej i wyśnionej annówki skończyły się zapewne szybciej niż nacisnęłam przycisk wyślij w naszym formularzu. Takim oto sposobem zostałam trochę zdołowana, bo kompletnie nie miałam pomysłu gdzie pojadę i co zrobię z psem w czasie tych letnich dwóch miesięcy.


Taka przygnębiona byłam aż do stycznia, bowiem w trakcie owego miesiąca Martyna podrzuciła mi link do agilitowego obozu w neverlandi. Niewiele myśląc szybko wysłałam formularz zgłoszeniowy i dostałam się. Szczęście, jakie wtedy we mnie uderzyło było naprawdę wielkie, nie spodziewałam się wówczas, że można tak cieszyć się z jednego e-mail’a. Od tego momentu zostało jedynie 6 miesięcy oczekiwań żeby spędzić te wyśnione 5 dni :).

 fot. Alicja Ch.
Lipiec nastał szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Nim się obejrzałam siedziałam razem z psem w pociągu jadącym do województwa opolskiego. W miejscowości pod Opolem miło spędziłyśmy 4 dni u naszej rodziny, ale tak naprawdę obie wyczekiwałyśmy poniedziałku, kiedy to miałyśmy wreszcie znaleźć się na naszym obozie.

 fot. Alicja Ch.
Z rodzinnego domu wyjechaliśmy o 6, a na miejscu byłyśmy tuż przed 9. Szybko weszłyśmy do środka. Przywitałam się z naszymi współlokatorkami Marytną, Alą i Zuzią, rozstawiłam klatkę i przebrałam się w wygodne ubranie, bo już o 9.30 miałyśmy mieć nasz pierwszy trening u Beaty. Mimo super pogody nasze pierwsze zajęcia były totalną katastrofą. Stres związany z tak nie dawnym przyjazdem nadal wisiał w powietrzu i ostatnie, o czym myślałam to zapamiętywanie numerków na torze.

 fot. Alicja Ch.
Każdy trening na obozie rozpoczynał się od samodzielnego przeanalizowania toru, podzielenia go na sekwencje oraz zapamiętania kolejności, w jakiej musimy pokonać przeszkody. Następnie każda z nas omawiała z trenerem część toru i mówiła jak poprowadziłaby psa na tym odcinku, po czym dostawała wskazówki oraz dowiadywała się, jakie są inne możliwości pokonania którejś z przeszkód. Po całkowitym zapoznaniu się z torem, rozpoczynał się prawdziwy trening. Wchodziłyśmy po kolei zaczynając od Morisa, Cziki, Fiony i na samym końcu Masti, i tak trzykrotnie.

 fot. Alicja Ch.
Nasz każdy dzień na obozie rozpoczynał się o godzinie 7. Wówczas wszystkie wstawałyśmy, wyprowadzałyśmy psy i przygotowywałyśmy się do śniadania, które było o 8. Następnie o 9 miałyśmy pierwszy trening, o 15 obiad, o 16 drugi trening a o 20.30 wykłady teoretyczne. Praktycznie od rana do wieczora byłyśmy zajęte, najdłuższą przerwę miałyśmy zawsze pomiędzy pierwszym treningiem, a obiadem bo trwała mniej więcej 3-3,5h.

 fot. Alicja Ch.
Treningi z Betą i Michałem były czystą przyjemnością. Każdy dzień zaczynaliśmy u kogoś innego i kończyliśmy u kogoś innego, dzięki czemu psy mogły pracować u każdego z trenerów wypoczęte po nocy regeneracji*. W ciągu tych 5 dni nauczyłam się ogromnie dużo, wiedza, jaką zdobyłam nadal jest dla mnie wielkim szokiem, niespodziewałam się, że aż tyle wyniosę z tego obozu. Razem z Fioną zrobiłyśmy tak ogromny postęp w agility, że dla mnie jest to nie dopisania! W piątek rano brałyśmy udział w ”zawodach”, podsumowujących obóz, gdzie w pierwszym przebiegu zajęłyśmy drugie miejsce, szok i nie dowierzanie, bo według mnie poszło nam katastrofalnie! Niestety nie udało nam się wziąć udziału w ostatnim treningu po zawodach, ponieważ musiałyśmy wyjeżdżać na Podlasie, ale ze względu na tak ogromną odległość pomiędzy tymi miejscami nie dałybyśmy rady zostać dłużej. Z NNL wjechałyśmy ok. 12, a na miejscu byłyśmy dopiero o 19.
*Wyglądało to mniej więcej tak poniedziałek rano u B., wieczór z M., wtorek ranek z M., wieczór z B. i tak w kółko (jak ktoś zrozumiał to niech da znać!).

 fot. Alicja Ch.
W mojej relacji nie może oczywiście zabraknąć wzmianki o zachowaniu Fiony wobec psów, których było dużo. Sam kontakt z 3 psami w pokoju, była okej, jak na Fionę super, przegenialny. Czasem warknęła, ale naprawdę czasem, a tak trzymała się na uboczu i raczej ładnie funkcjonowała wśród czworonogów. Na treningu potrafiła szczekać na psy które ćwiczyły w oddali, aczkolwiek raczej szybko się uspokajała. Ja jestem dumna z niej mimo wszystko, bo wiem że trzymanie ”języka za zębami” było dla niej nie lada wyzwaniem, ale ona mnie nie zawiodła.

 fot. Alicja Ch.
Zachowanie Fiony na treningach było fajne, jestem z niej zadowolona, bo musiała przez te 5 dni dać z siebie wszystko i pracować na pełnych obrotach. Jedyne co mnie trochę zawiodło i zmartwiło to jej motywacja zabawkowa, która niestety na obozie spadła, na szczęście w takich chwilach dawałyśmy sobie radę i po prostu pracowałyśmy ze śmierdzącym, suszonym mięskiem.

 fot. Alicja Ch.
Z obozu jestem ogromnie zadowolona. Jeśli macie możliwość pojechania na seminarium z Beatą lub Michałem to bardzo serdecznie polecam, są naprawdę świetnymi ludźmi, a praca z nimi to przyjemność.

 fot. Alicja Ch.
Mam nadzieję, że wyczerpałam temat obozu całkowicie, jeśli macie nadal jakieś pytanie to oczywiście piszcie w komentarzach :).

Życzymy miłych wakacji!

H&F

14 komentarzy:

  1. Gratuluję obozu. Jeśli jedziesz na jakiś w przyszłym roku to daj znać, bo chętnie bym pojechała :)
    Pozdrawiamy
    Z&M

    OdpowiedzUsuń
  2. Ah, ah neverlandia ♥ Kocham to miejsce! Z Michałem jeszcze nie miałam okazji być na semi/obozie, aczkolwiek byłam z Beatą i bardzo fajnie mi się biegało jej torki! :D My za dwa tygodnie śmigamy na obóz do annówki z Moniką Rylską i Magdą Łabieniec. :)
    Pozdrawiamy!
    Nina & Figa & Kiwi

    www.fruityteam.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. Fantastycznie było was w końcu poznać i spędzić wspólnie te kilka dni. Gratuluję sukcesów, jesteście obie genialne :D do zobaczenia za rok! ��

    OdpowiedzUsuń
  4. Super ja z Funym raczej nic nie ćwiczę tak żeby na obóz jechać (każda wymówka jest dobra hehe), a tak na serio to boję się jak Funy zachowałby się wśród takiej ilości psów na pewno pierwszy dzień spędziłby w namordniku :P
    Super że wyjazd się udał, obyście miały takich więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Super :) mam nadzieję że kiedyś i my odwiedzimy to miejsce :) czy na obozie mogą być psy o różnym poziomie zaawansowania np tylko hopki i tunel ?
    Zapraszam do nas :)
    http://beaglowatemilka.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, bez problemu. W formularzu podajesz na jakim jesteś poziomie zaawansowania :).

      Usuń
    2. Moje marzenie <3 tylko musze kogoś namówić aby jechał ze mną :)

      Usuń
  6. Ja niestety przegapiłam już dwa seminaria z Beatą i prawdopodobnie przegapię trzecie, bo nie chce mi się wierzyć żeby ktokolwiek był na tak lichym poziomie zaawansowania, jak my trenując pod okiem tak świetnego trenera.
    Właśnie taki obóz, jak ,,Wasz'' marzy mi się za rok i myślę, że jeśli dobrze zaczniemy, to będzie to do spełnienia.

    Gratulacje i dalszego powodzenia w agilitkach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby dojechać do NNL musiałybyśmy przejechać całą Polskę, ale czego się nie robi dla przyjemności :D

      Usuń
    2. My przejechałyśmy całą Polskę, wszystko się da :)

      Usuń
  7. Ciekawy opis i dobra relacja. Kazda opinie ie przydaje kiedy podejmuje sie takie decyzje.

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje ! :)
    Może i nam za jakiś czas uda się pojechać na obóz/seminarium :) Plany pewne są i noo cóż wszystko wyjdzie w praniu za jakiś czas :)
    Pozdrawiamy, Goldenowelove

    OdpowiedzUsuń
  9. Alee super <3. Gratuluję, świetnie sobie radzicie.

    OdpowiedzUsuń