niedziela, 30 listopada 2014

A little about our everyday life.

Święta zbliżaj się do nas wielkimi krokami. Jutro pierwszy grudnia, a śniegu jak nie było tak nie ma. Jeżeli nawet jakiś się pojawi, to zaraz znika, zastąpiony szaroburą pogodą. Takie otoczenie nie dodaje motywacji do pracy. Nasz ćwiczenie są organizowane w domu, a na spacery chodzimy tylko w wolnych chwilach.



To nieprzyjemne przejście z jesieni w zimę, bardzo nam się dłuży. Głównie leniuchujemy, po całym tygodniu szkoły. Z powodu temperatury na minusie i zimnego wiatru, prawie nie wychodzimy z domu. Wystarcza mi, że robię dziennie kilka kilometrów z przystanku na przystanek. Czekamy, więc na biały puch, który spadnie do nas w trochę większych ilościach niż dotychczas. Pocieszam się tylko myślą, że tylko trzy tygodnie chodzenia na zajęcia.



Jeszcze kilka tygodni i mamy wigilię. Nawet się nie obejrzę, a będę przygotowywała dwanaście potraw. Ale co to by były święta bez prezentów? Ja już pierwszy kupiłam, a pozostałe dwa czekają na zakup w tym tygodniu. Powiem szczerze, że bardzo mi się podobają i mam nadzieję, że mojej Klusce również do gustu przypadną.



W sobotę wyszłyśmy z domu (wiem dziwne :)) na spacer. Nie chciałam iść sama z Fioną, więc zabrałyśmy ze sobą Czarka. Na początku przeszłyśmy się lasem, spuściłam Sunie, by trochę poszalała, a Piecha przepięłam na długą linkę. Gdy wyszłyśmy z lasu na początku chciałam zostawić spaniela, żeby pobiegał sobie w porzeczkach, ale zaczęła szczekać w stronę lasu i bałam się, że zaraz mi ucieknie. Nigdy nam się to nie zdarzyło, ale zapomniałam zabrać ze sobą smakołyków, więc miałam obawy (pech najlepszy przyjaciel człowieka). Potem, gdy sobie tak chodziliśmy i zataczaliśmy po raz setny w tym roku koło wśród plantacji, chciałam spuścić Fionę, bo odeszliśmy już na dość sporą odległość, od dziwnych dźwięków. Na szczęście tym razem postanowiłam, że przejdzie jeszcze kawałek na smyczy.




Zaraz przed tym jak mieliśmy się zatrzymywać, z rzędu porzeczek po naszej prawej stronie wyskoczyły dwie sarny. Następnie jedna za drugą, w leciały w kolejne stosy owocowych krzewów. Moja mina musiała być w tedy bezcenna. Psy natomiast całkowicie zgłupiały i wspólnymi siłami, chciały mi wyrwać rękę ze stawu. Chyba im się podobał ten sobotni spacer.




W niedziele natomiast wyjechałam na prawie cały dzień, a po powrocie zajęłam się lekcjami. Wieczorem, znalazłam trochę czasu i zaczęłam sztuczkować. Ćwiczyłam wykonywanie komend z odległości kilku metrów oraz rozpoczęłam naukę wchodzenia na plecy. Idzie nam to opornie, ale mam nadzieję, że wspólnymi siłami zdziałamy cuda.

Takie niedzielne czesanie :)

Weekend, więc mimo pogody był całkiem udany, a z czasem mam nadzieję, że znajdziemy więcej czasu na wspólne spędzanie czasu. A wam jak minął ten weekend?

Trzymajcie się ciepło H&F

sobota, 22 listopada 2014

Zima tuż, tuż!

Witam was moi czytelnicy. Duże się u nas działo w tym tygodniu, nie poprawka nic się nie działo. Szkoła, dom, szkoła, dom i tak w kółko + codzienne mycie psa (to już nasz taki jesienny rytuał). Wiem, że ostatni post był dość… niedopracowany, ale muście mi wybaczyć, bo dodawałam go na szybko z telefonu. Zauważyłam, że skutkowało to zmniejszą aktywnością, ale musiałam coś dodać. Dzisiaj nie będzie lepiej, bo u nas była codziennie chlapa, ale wczoraj i dzisiaj rano padał śnieg! Szkoda tylko, że stopniowo przeobrażał się w zimny i nieprzyjemny deszcz, ale warto był się nacieszyć nawet tak małymi opadami. Można powiedzieć, że zima już tuż, tuż i mam dla was pewną niespodziankę, ale o niej dopiero w grudniu!


22.11
~Dzisiaj spaniel obudził mnie o godzinie 5.30, bo postanowił sobie poszczekać, ale niestety jak się okazało drzwi na zewnątrz były zamknięte (taka przykra niespodzianka). Wstałam wypuściłam ją na dwór. Wróciłam do łóżka, ale jak się okazało jedynie na kilka minut, bo chwile potem usłyszałam piszczenie i drapanie o drzwi balkonowe. Ruszyłam w ciemności w poszukiwanie ręcznika, ale jak na złość nigdzie go nie było. Wpuściłam psa, [co jak się okazała, nie było zbyt proste, bo inni domownicy (czyt. dwa mokre kocury) również mieli ochotę wejść do domu] i wzięłam go na ręce. Bezradna i z wierzgającym 8-kilowym psem do wytarcie brudnych łapek użyłam ręcznika kuchennego, który akurat wpadł mi w ręce. Po wytarciu suni, przyszła kolej na koty.
Gdy już całe towarzystwo było suche, trzeba było podać państwu śniadanie. Oczywiście miałam pecha i w słoiku, w którym znajduje się jedzenie akurat go nie było i musiałam się udać, do 15kg worka, który znajduje się w zimnym ganku, brrr… Na początku podałam kotom, co oczywiście skutkowało nie małym zdenerwowaniem Fiony, drapaniem o pustką miskę pazurami oraz bieganiem w kółko, bo przecież ona tu jest. Wróciłam do kuchni i zabrałam się za przygotowanie królewnie śniadanka. Postanowiłam, że pobawię się w kucharkę i usmażyłam suni jajko. Ale przecież nie spotkałam się ze zrozumieniem psa, który piszczał przy moim boku. Gdy już śniadanko było gotowe, wzięłam miskę do ręki i wydałam komendę siad, następnie postawiłam jedzenie na ziemi i wydałam komende zwalniającą. Powiem szczerze, że Sunia zachowuje się coraz lepiej, gdy musi poczekać na jedzenie.
Jak zapewnie się domyślacie już potem nie zasnęłam.
Resztę dnia spędziłam na nauce oraz odrabianiu prac domowych.
Koło 16 mój pies wrócił z dworu i oczywiście musiał zostać umyty. Potem dostał głupawki i biegał po całym domu. Teraz już nic się nie dzieje jest już po 19. Post znów się kończy, a ja zostawiam was ze zdjęciami, które nie są zbyt dobrej jakości.







H&F


wtorek, 11 listopada 2014

Nareszcie coś!

Długi weekend dobiega niestety już końca. Chyba dawno tak dobrze nie wykorzystałam wolnego czasu z psem. Jestem bardzo zadowolona po tych kilku dniach wolnych i mogę śmiało powiedzieć, że mamy duże postępy. Mam nadzieję, że nie przeszkadza wam taka mała przerwa pomiędzy postami, ale lepsza taka niż jak ostatnio dwu tygodniowa ;). Zapraszam do czytania.



W sobotę jak wiecie wyjechałam razem z psem do babci. Do końca dnia, nie robiłyśmy nic wielkiego. Głównie, dlatego że pogoda się popsuła i cały czas padało. Poćwiczyłyśmy, więc komendy i zaczęłam uczyć Fionę ósemki pomiędzy nogami.
Następnego dnia zaraz po wstaniu wybrałyśmy się na spacer nad Wisłę, zeszłyśmy na trochę mniej uczęszczany brzeg, gdzie urzędowali rybacy. Zrobiłam małą sesję zdjęciową i pozwoliłam suni zamoczyć łapki, oczywiście smycz musiała być cały czas regulowana, bo moja rybka chciała już sobie pływać. Następnie kontynuowałam pstrykanie zdjęć, tym razem na drodze. Z racji tego, że miasto jest dość małe, a ludzie w niedziele dość rzadko wstają przed ósmą na drodze nie było żywej dusz, co oczywiście wykorzystałam. Można powiedzieć, że pogoda była cudowna, ale tylko na swój sposób. Niebo było szare, a na trawie wyróżniały się żółte liście.
Po śniadaniu poszłyśmy na 2h spacer do pobliskiego parku. Gdy byłyśmy już u celu postanowiłam, że spróbuję spuścić Fionę. Na początku jak to ja, co 3 sekundy ją przywoływałam, ale później się trochę rozluźniłam, a spaniel od razu również stał się bardziej szczęśliwy. Podczas spaceru podbiegł do nas pies. Chciał się pobawić z Fioną, ale niestety ona jak to zwykle dostrzegła jedynie zagrożenie. Pierwszy raz, jednak oglądałam jej zachowanie bez smyczy. Sunia szczekała i odpędzała psa jedynie, gdy był blisko mnie jednak, gdy się oddalał na chwilę uspokajała się i wracała do mnie. Szczerze myślę, że po jakimś czasie zaczęłaby się bawić z tym psiakiem, jednak jej ‘kolega’ musiał wracać do właściciela. Co do ludzi w parku to, była nimi zainteresowana, ale nie szczekała ani nie była spięta, jedynie raz musiałam ją zapiąć, bo nie spodobały jej się pewne dwie osoby i zaczęła na nie szczekać. Sama, więc już nie wiem, co mam myśleć o jej agresji lękowej… Podczas spaceru, oczywiście było aportowanie patyka. Sunie musiałam jeszcze zapiąć na odcinku przy stawie, bo zapewne poszłaby pływać. W pewnym momencie wykorzystałam okazję i postanowiłam trochę poćwiczyć z Fioną w rozproszeniach. Psiak świetnie pracował, jak na pierwszy raz. Pod koniec spaceru przez alejkę przebiegła nam wiewiórka i weszła na drzewo, a łowca oczywiście chciał wejść na drzewo za wiewiórką, ale na jego nie szczęście nie potrafi się wspinać w górę. Gdy wracałyśmy już do mieszkania byłam bardzo zadowolona z postępów suni, mogę szczerze przyznać, że mój pies się mnie słucha.





Jeżeli dobrze pamiętacie to kilka tygodni temu ćwiczyłam z Fioną chodzenie na krótkiej smyczy. Ten trening również pokazał swoje efekty w parku, gdzie sunie zapinałam na zwykłą smycz. Również wzbudziło to we mnie podziw, bo poprzedniego dnia mocno ciągała się na automatycznej i myślałam, że nasze ćwiczenia w ogóle się nie udały.


W poniedziałek byłam już w domu. Pojechałam z Fioną do weterynarza na szczepienie przeciw wściekliźnie. Oprócz tego lekarz obejrzał też jej uszy, bo bałam się, że może mieć tam stan zapalny na szczęście, nic złego w nich nie znalazł. Ćwiczyłam z Fioną sztuczki oraz posłuszeństwo. Przyłożyłam się również do niedouczonej komendy ‘obróć się’ oraz dokończyłam zaczętą w sobotę naukę ‘ósemki’. Nowa sztuczka, więc jest już opanowana, ale ‘obróć się’ nadal ćwiczymy. Chcę jeszcze w tym miesiącu nauczyć Fiony wskakiwania na plecy, jednak nie wiem jak się za to zabrać. Może macie jakieś sugestie? 



W sobotę byłam jeszcze w sklepie zoologicznym po nową miskę dla Fiony. Poprzednie niestety uległa zniszczeniu i nowa, aż prosiła się o zakup. Jest to zwykła, metalowa miska z czarną gumą anty poślizgową na brzegach. Ma pojemność 0.75L .


W ten weekend działo się u nas jak widzicie bardzo dużo. Jestem dumna z Fiony i mam nadzieję, że takie postępy będziemy osiągać częściej. Chcę również podziękować za 81 obserwatorów oraz 20 000 wyświetleń! A jak wy spędziliście ten weekend?



H&F

piątek, 7 listopada 2014

Prima!

Witam was po nie krótkiej przerwie. Przepraszam, że nie pisałam, ale musiała sobie zrobić przerwę i trochę wszystko poukładać. Przychodzę, więc z nowym zapałem i chęcią do pracy. Mam zamiar podczas tego długiego weekendu, który się dzisiaj rozpoczął wypracować kilka rzeczy z Fioną i wybrać się na kilka dłuższych spacerków. Niestety największą przeszkodą, są zachody słońca, które odbywają się już po szesnastej, ale spróbuję temu jakoś zaradzić. Od kilku dni jestem chora i dzisiaj dostałam gorączki, więc nie mogłam wyjść na spacer, na który cały tydzień czekałam. W sobotę jadę na korepetycje do innego miasta i zabieram ze sobą Fionę, będziemy podróżować pociągiem, bardzo lubię nim jeździć, bo jest to ciekawa forma socjalizacji suni. Zostajemy na noc u mojej babci, a potem wracamy do domu. W niedziele miałam jechać na Hubertusa, niestety coś poszło nie tak i nie uda mi się dojechać, a tym samym wystartować. Kolejne dwa dni wolne, jeszcze nie wiem jak wykorzystam, ale spróbuję coś ciekawego porobić, np. pojeździć na rowerze. Mam nadzieję, że pogoda dopisze, bo u nas ponad 15 stopni, ale dzisiaj w ciągu dnia niestety kropiło. Trzymajcie kciuki!



Fiona dzisiaj (przed chwilą) przechodziła, przez różnego rodzaju zabiegi pielęgnacyjne. Przycinałam jej włosy na łapkach, obcinałam pazurki, wyczyściłam uszy, wyczesałam i umyłam mojego śmierdziela. Spaniel dostał głupawi i latał po całym domu wycierając się o dywany i piszcząc najgłośniejszymi zabawkami. Przynajmniej teraz pachnie. Szkoda, że nie mogę wam pokazać jej miny, podczas takiej kąpieli. Wydaje mi się czasami, że chce mnie zabić wzrokiem. Fiona nienawidzi się kąpać i najchętniej by tego nie robiła. Niestety ‘wredna’ właścicielka przestrzega tej zasady, co miesiąc. A jak wasze psiaki reagują na wannę pełną piany?

Przed strzyżeniem
Po strzyżeniu


Sucz dostała także ostatnio nową piłkę tenisową i się w niej zakochała. Może się za nia pokroić, jest lepsza niż nie jeden przysmak. Niby taka mała rzecz, a sprawia więcej szczęścia niż wymyśle zabawki, które fundujemy naszym pupilom. Oto jak prezentuje się jej nowy najlepszy przyjaciel.





To już koniec tego posta. Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli za nieobecność u was, ale sami wiecie jak to jest (a może nie wiecie?). Tak czy siak mam nadzieję, że mi wybaczycie. Posty zacznę (mam nadzieję) komentować i czytać częściej, bo czuje że moja pasja ucieka mi przez palce i mi się to nie podoba! 

Pozdrawiamy H&F!

Ps. Przepraszam, za jakość zdjęć niestety innymi nie dysponowałam :(